Legia Warszawa – Sporting Lisbona – 1-0 (1:0) – mamy awans do 1/16 P. UEFA

Legia Warszawa awansowała po bardzo interesującym meczu z Sportingiem Lizbona do 1/16 finału Pucharu UEFA, tym samym zobaczymy Polską drużynę wiosną na zmaganiach pozakrajowych.

Po dwóch a w zasadzie pięciu spotkaniach, które wyglądały przynajmniej bardzo dziwnie, które nie przypominały meczu piłki nożnej, Legia zagrała spotkanie, które przystoi na mecze Ligi Mistrzów. Legia po raz pierwszy nie straciła w tej edycji LM bramki, Legia wygrała spotkanie w LM po ponad 20 latach, Legia zagrała drużynowo a zwycięstwo 1-0 mimo większej ilości podań i większego procentu posiadania piłki przez Sporting to najniższy wymiar kary.

Legia zagrała wspaniały meczu i na kogo byśmy nie trafili w kolejnej rundzie, jeśli zachowamy taką formę, nie jesteśmy bez szans. Aż trudno zrozumieć metamorfozę Legii, która w bardzo krótkim czasie z chłopca do bicia stała się wartościową ekipą, która była bliska ogrania wielki Real Madryt.

Bez wątpienie zmiana stylu gry nastąpiła po zmianie trenera, ale czy trener potrafi w kilka tygodni nauczyć piłkarzy walki, stylu, techniki, zaangażowania i wielu innych aspektów gry w piłkę nożna. Śmiem wątpić, nie zdziwię się jak za kilka lat przeczytamy w książce jednego z piłkarzy, iż Legia grała słabo, bez zęba, tylko po to by został zwolniony trener Hasi.

Sporting w całym spotkaniu stworzył tylko jedną groźną akcję pod bramką Malarza, kiedy po dośrodkowaniu z lewej flanki, piłka aż dwukrotnie dotykała rąk Legionistów, niewątpliwie należał się naszemu rywalowi rzut karny, którego nie dopatrzył się sędzie.

Legia znowu zagrała w najsilniejszym zestawieniu w obronie z Pazdanem i Rzeźniczakiem w środku i Bereszyńskim i Holuskiem na bokach, zmiana tylko jednego zawodnika spowodowała wielokrotnie lepszą grę w obronie (Holusek – Czerwiński) i zmiany ustawienia – (Rzeźniczak na boku a Czerwiński w środku ) Gdybyśmy takim ustawieniem grali w Dortmundzie, kto wie jakiem wynikiem skończyłby się mecz.

Gigantyczną pracę wykonał w tym meczu po raz kolejny Vadis Odjidja-Ofoe, przytrzymywał piłkę, pięknie podawał, walczył przez pełne 90 minut, a jeszcze niedawno po 15 minutach padał z wycieńczenia. Bardzo dobre zawody rozegrał Bereszyński oraz cała linia obrony, która nie pozwalała rywalowi praktycznie na nic.

Mimo licznych pochwał w telewizji, jeśli miałbym wskazać najsłabsze ogniwa Legii w tym spotkaniu to postawiłbym na Aleksandra Prijovicza, ciężko w mecz wchodził również Guilherme, jednak później rozegrał się co ukoronował zdobytą bramką, Kucharczyk grał tylko 30 minut, jednak zanotował wiele głupich strat a także zmarnował doskonałą sytuację na podwyższenie wyników. Do tej pory krytykowałem wiele Thibault Moulin, jednak tym razem przekonał mnie do siebie i ciężko zarzucić mu cokolwiek.

Jeszcze jedno zdanie na temat kibiców, dzisiaj dopingowali doskonali, byli naszym 12 zawodnikiem, czy nie można tak zawsze?

 

7 grudnia 2016, 20:45 – Warszawa (Stadion Wojska Polskiego)
Legia Warszawa 1-0 Sporting Clube de Portugal (Lizbona)
Guilherme 30

Legia: 1. Arkadiusz Malarz – 19. Bartosz Bereszyński, 25. Jakub Rzeźniczak, 2. Michał Pazdan, 14. Adam Hloušek – 6. Guilherme (62, 18. Michał Kucharczyk), 15. Michał Kopczyński, 75. Thibault Moulin, 8. Vadis Odjidja-Ofoe, 32. Miroslav Radović (90, 5. Maciej Dąbrowski) – 99. Aleksandar Prijović (86, 22. Kasper Hämäläinen).

Sporting: 1. Rui Patrício – 11. Bruno César, 15. Paulo Oliveira (58, 47. Ricardo Esgaio), 13. Sebastián Coates, 35. Rúben Semedo, 31. Marvin Zeegelaar (68, 16. André) – 77. Gelson Martins, 14. William Carvalho, 23. Adrien Silva, 3. Lazar Marković (58, 10. Bryan Ruiz) – 28. Bas Dost.

żółte kartki: Kopczyński, Rzeźniczak, Odjidja-Ofoe, Radović, Pazdan – Adrien Silva, William Carvalho.
czerwona kartka: William Carvalho (85. minuta, Sporting, za drugą żółtą).

sędziował: Gianluca Rocchi (Włochy).
widzów: 28 232.

Tabela grupy F:
1. BV Borussia 1909 (Dortmund) 6 14 21- 9
2. Real Madrid CF 6 12 16-10
3. Legia Warszawa 6 4 9-24
4. Sporting Clube de Portugal (Lizbona) 6 3 5- 8

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.